Czy wierzycie
w duchy, zjawy i zjawiska paranormalne?
Ja przyznam
się szczerze że wierzę.
Spotkałem się
z wieloma przypadkami paranormalnymi , które są dla mnie nie wytłumaczalne i
postaram się je po części opisać.
Pierwsze wydarzenie
miało miejsce ok.1985 roku. Ja miałem wtedy ok. 9 lat i pamiętam to bardzo
dokładnie, między innym dlatego bo seans odbywał się w Naszym rodzinnym domu.
Mój brat (tutaj nazwę go „R”) ze swoim kolegą (nazwijmy go „B”) postanowili wywoływać duchy. Nie jakieś
przypadkowe – Broń Boże!!! To miała być wywołana konkretna osoba, a mianowicie
moja babcia –Władysława Wiczewska.
R i B
przygotowali się do tego zadania bardzo szczegółowo i dokładnie.
Mieli do tego
przygotowaną specjalną planszę z literami i cyframi, taka plansza nazywa się „ ouija
” i wygląda mniej więcej tak:
Do tego był talerzyk, a może bardziej
podstawek ze wskaźnikiem. Na ławie w pokoju stały jeszcze dwa lichtarze i
krzyż. Pokój był zaciemniony, a seans odbywał się w godzinach wieczornych.
R i B
siedzieli vis’a’vis siebie, ręce mieli uniesione nad talerzykiem. Palce ich stykały się ze sobą, a talerzyk był postawiony na środku planszy.
Nie powiem
jakie komendy zostały wypowiadane i jak cały seans się odbywał.
Ale
najważniejsze w tym wszystkim było to, że udało im się wywołać moją babcię. Zadawali
jej różne pytania. Byłem świadkiem jak talerzyk sam bez niczyjej pomocy przesuwał
się po planszy. Odpowiadał na pytania TAK lub NIE, najeżdżał na litery i
budował zdania.
Babcia
skarżyła się na ogród działkowy, który był bardzo zaniedbany.
Nie byłoby w
tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że babcia zmarła w listopadzie 1984 roku, jej
działeczka w tamtej chwili była bardzo porośnięta chwastami i makami polnymi.
Moja mama i R przez dłuższy czas walczyli z ogródkiem aby go doprowadzić do stanu używalności.
Pamiętam, że
na koniec seansu dusza babci nie chciała odejść. R i B bardzo długo walczyli
i prosili ducha aby sobie poszedł. W końcu się udało ale Oni po całym seansie
byli bardzo wyczerpani i zmęczeni.